Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
Wysoko nad naszym gajem stał Księżyc.
Aż mi oddech uwiązł w piersi.
Tak był piękny i tak niesamowity.
Raptem trysnął na moich rzęsach!
Wzdrygnąłem się do głębi duszy.
Albowiem objawiła mi się jego istota...
Był to księżyc Paschy.
Pierwsza wiosenna pełnia.
Kiedy wstanie, wówczas od wieków odbywają się przaśniki, święto
Paschy, na pamiątkę wyjścia z Egiptu narodu wybranego.
Stał patrząc na mnie z wysokiego nieba, a ja ze zgrozy dygotałem.
Po co mi było maczać palce w źródle tajemnic?
Po co było je mącić swoją ignorancją i głupotą?
Proś, póki czas, o przebaczenie.
Albo oszalejesz jak derwisz, który tknął palcem niedotykalne
Wysoko nad naszym gajem stał Księżyc.<br> Aż mi oddech uwiązł w piersi.<br> Tak był piękny i tak niesamowity.<br> Raptem trysnął na moich rzęsach!<br> Wzdrygnąłem się do głębi duszy.<br> Albowiem objawiła mi się jego istota...<br> Był to księżyc Paschy.<br> Pierwsza wiosenna pełnia.<br> Kiedy wstanie, wówczas od wieków odbywają się przaśniki, święto<br>Paschy, na pamiątkę wyjścia z Egiptu narodu wybranego.<br> Stał patrząc na mnie z wysokiego nieba, a ja ze zgrozy dygotałem.<br> Po co mi było maczać palce w źródle tajemnic?<br> Po co było je mącić swoją ignorancją i głupotą?<br> Proś, póki czas, o przebaczenie.<br> Albo oszalejesz jak derwisz, który tknął palcem niedotykalne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego