nic, nic nie da się zrobić - szepnąłem. - Tak mniemam:<br>- Nie ma drzwi, do których mógłbym zapukać? Do monsignora Rigaud nie warto mi chyba powracać...<br>- Na pewno.<br>- Ale może istnieje jeszcze ktoś, kto... Przerwał mi:<br>- Ale kto, gdzie, przez kogo? I rozłożył ręce.<br>- Przez nas, to znaczy przez pana Campillego i przeze mnie, nic się już tu nie uczyni. A poza nami nie ma pan przecież nikogo...<br>- Ale ja pytam, czy warto? Czy w ogóle jeszcze warto? - Błąkać się tu jeszcze przez miesiąc, dwa, pięć, Przez rok, aby powrócić do punktu wyjścia? Pan sam musi sobie na swoje pytanie odpowiedzieć, czy to warto