Typ tekstu: Książka
Autor: Wojdowski Bogdan
Tytuł: Chleb rzucony umarłym
Rok wydania: 1975
Rok powstania: 1971
luźne wodze. Droga z Walicowa na Okopy była długa, usiana trupami.
- Gdzie masz oczy, pętaku? Ustąp, ustąp! Nie widzisz? Potrząsając butami w powietrzu pełnym zmierzchającego, broczącego słońca Ernest biegł im naprzeciw. Od kiedy nogi .zaczęły mu puchnąć, próbował bury sprzedać na mieście, ale nie mógł znaleźć kupca; potem obrzmienie ustąpiło samo, a on nadal chodził boso dla wygody. Czekał teraz na ich powrót markotny, a z poczerwieniałego nosa złaziła mu opalona skóra.
- Wiecie już, co się stało?
Nie dają mu dojść do słowa. Zyga uderza Ernesta w wiotki muskuł tak, aby poczuł. Elijahu mówi z energią:
- Panowie - i stawia blaszankę z zupą
luźne wodze. Droga z Walicowa na Okopy była długa, usiana trupami.<br>- Gdzie masz oczy, pętaku? Ustąp, ustąp! Nie widzisz? Potrząsając butami w powietrzu pełnym zmierzchającego, broczącego słońca Ernest biegł im naprzeciw. Od kiedy nogi .zaczęły mu puchnąć, próbował bury sprzedać na mieście, ale nie mógł znaleźć kupca; potem obrzmienie ustąpiło samo, a on nadal chodził boso dla wygody. Czekał teraz na ich powrót markotny, a z poczerwieniałego nosa złaziła mu opalona skóra.<br>- Wiecie już, co się stało?<br>Nie dają mu dojść do słowa. Zyga uderza Ernesta w wiotki muskuł tak, aby poczuł. Elijahu mówi z energią:<br>- Panowie - i stawia blaszankę z zupą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego