jakiego stopnia cierpienie i choroba mogą pogwałcić godność człowieka, gdzie jest pułap jego wytrzymałośći? Co się tłucze w tych szalonych głowach? Dlaczego tak cierpią i czy jest możliwe, aby z tego kiedykolwiek wyszli? Znów wraca ważkie egzystencjonalne pytanie o sens ludzkiego istnienia. I to pytanie mnie dręczy, nie daje spokoju tym bardziej, że odpowiedzi nie znajduję. <br>A koszmar trwa. Obraz obłędnych, przerażonych spojrzeń towarzyszy mi wszędzie. Wspomnienie oczu przepełnionych bądź bólem, bądź zaciekłą, rozpaczliwą agresją chodzi za mną krok w krok. Odgłosy bolesnych jęków, niesamowitych dzikich wrzasków, spazmatycznego płaczu lub jękliwego zawodzenia wdzierają się w uszy, alarmując mózg. Widok histerycznych ataków, napadów furii