Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
mógł ani zadusić, ani uciec, i jakby się tylko bał, czy mu nie zadam jeszcze jakiej rany. Cały spływał strużkami potu. Poprawił sobie sakwę na plecach, poszedł dalej.
Ja niosłam drugą sakwę. Był w niej habit.
Po co?
Bo Nie umiem odpowiedzieć na to, proszę Wielebnych Ojców.
Wtedy też nie wiedziałam, po co niosę habit i po co w ogóle idę, a zaczynało mi się zdawać, że bez celu. Jeśli Diego już taki, to co ja z nim Do Boga? Czy miałam prosić Boga, aby mnie uwolnił od bojaźni grzechu?
Tylko o to mogłam prosić, bo tylko grzechu pragnęłam. To teraz! Teraz, kiedy
mógł ani zadusić, ani uciec, i jakby się tylko bał, czy mu nie zadam jeszcze jakiej rany. Cały spływał strużkami potu. Poprawił sobie sakwę na plecach, poszedł dalej.<br> &lt;page nr=21&gt; Ja niosłam drugą sakwę. Był w niej habit.<br>Po co?<br>Bo Nie umiem odpowiedzieć na to, proszę Wielebnych Ojców.<br>Wtedy też nie wiedziałam, po co niosę habit i po co w ogóle idę, a zaczynało mi się zdawać, że bez celu. Jeśli Diego już taki, to co ja z nim Do Boga? Czy miałam prosić Boga, aby mnie uwolnił od bojaźni grzechu?<br>Tylko o to mogłam prosić, bo tylko grzechu pragnęłam. To teraz! Teraz, kiedy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego