Obce wyrazy kursywą (ciąg dalszy?

Obce wyrazy kursywą (ciąg dalszy?
4.09.2009
4.09.2009
Szanowni Państwo,
państwa zalecenie dotyczące nieodmieniania nieprzyswojonych w polszczyźnie słów afrykańskich budzi jednak moją wątpliwość. W tekst redagowanej właśnie przeze mnie powieści (przekład z angielskiego), której akcja toczy się w byłej Rodezji, wplecione są wyrazy pochodzące z różnych języków afrykańskich (m. in. plemion Ndebele, Shona). Część tych wyrazów wręcz prosi się o odmianę, a nieodmieniona po prostu źle brzmi. Czy mogę je odmieniać, nawet jeśli nie są zadomowione w polszczyźnie? Podaję kilka wyrwanych z kontekstu zdań powieści, a w nawiasach znaczenie danych wyrazów. Dodam, że wszystkie afrykańskie słowa są również zamieszczone w słowniczku na końcu książki.
Czasem pijemy herbatę tak, jak to robią Afs – zanurzamy nasze kanapki w zielonych, emaliowanych kubkach, potem odgryzamy mokry kęs i pociągamy łyk herbaty, która, zanim ją połkniemy, rozlewa się po całych ustach.
Robimy to tylko po to, by charf [naśladować] Afs, ale w końcu zawsze wracamy do rozkładania, lizania i zgniatania [kanapek].
Odpychamy łokciami opony i puszczamy się biegiem do zamieszkanego przez Afs khaya [domu], skąd nadpływa ten dźwięk.
Mieszkają tu wszyscy pracownicy farmy ze swoimi żonami i picaninami [picanin – dziecko] – razem około czterdziestu rodzin.
Kuca przy ogniu i daje nam do ssania kawałek sadza [sadza – rodzaj posiłku z kukurydzy] obtoczony w cukrze.
Spoglądam do góry i widzę ją, jak czeka na nas na stoep [podest] i już z daleka zauważa nasze poncha.
Och, to dlatego, że amadlozi [duchy przodków] nie potrzebują w niebie szczurów i dlatego, że n’anga [szaman] potrzebuje szczurzych pazurów, by zrobić niezwykłe muti [lekarstwo].

Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź,
Anna
Zmuszony jestem podtrzymać swoją opinię wyrażoną w pierwotnej odpowiedzi. Otóż wyrazy z języków afrykańskich (choć to pojęcie bardziej geograficzne niż lingwistyczne) traktowałbym jako cytaty, inaczej wtręty, i – jako wyrazy całkowicie nieznane polskiemu czytelnikowi – pozostawiał w formach podstawowych i wyróżniał kursywą. Pismo pochyłe stosowane jako wyróżnienie typograficzne ma w polskim tekście podkreślać obcy status owych wyrazów. Przyjęcie tej zasady pozwoli – moim zdaniem – uczynić redakcję tekstu powieści bardziej konsekwentną, a przez to bardziej czytelną dla odbiorcy.
Przyjęła Pani zasadę, iż obcy wyraz, który da się wpisać w polski wzorzec odmiany, zostaje odmieniony i złożony pismem prostym, a wyraz nieodmieniający się pozostaje w formie podstawowej i jest wyróżniony kursywą. Dlaczegóż jednak zasada ta jest realizowana tak niekonsekwentnie. W przytoczonych przykładach zaadaptowany na poziomie fleksji może być nie tylko wyraz picanin, por. „puszczamy się biegiem do zamieszkanej […] khayi”, „daje nam do ssania kawałek sadzy”, „czeka na nas na stoepie”. Czy takie formy rzeczywiście brzmią lepiej? Moim zdaniem nie. Odmiana przez przypadki i pismo proste odebrało im obcy charakter, mający walor stylistyczny. Co więcej, forma sadzy może być pomylona z sadzą ('czarnym pyłem powstałym ze spalania węgla'), a forma stoepie wygląda jak wyraz step ('obszar równinny pokryty bujną roślinnością') z błędem literowym.
Ponadto stwierdzam brak konsekwencji w odniesieniu do wyrazu Afs, który jest obraźliwym określeniem czarnoskórych. Został złożony pismem prostym, lecz nie dodano do niego odpowiednich końcówek w przypadkach zależnych. Można to było uczynić na dwa sposoby: usunąć angielski wykładnik liczby mnogiej (-s) i dodawać polskie końcówki fleksyjne do formy podstawowej (np. „Czasem pijemy herbatę tak, jak to robią Afowie”; tak jak elfowie w powieści J. R. Tolkiena) lub – dokonując tzw. depluralizacji liczby mnogiej zapożyczenia – dodawać polskie końcówki do obcej formy w liczbie mnogiej (np. „Czasem pijemy herbatę tak, jak to robią Afsi lub Afsy”; tak jak komandosi). Także i o tych formach nie powiem, że brzmią dobrze. Ich jedyną zaletą jest to, że są konsekwentnie zaadaptowane na poziomie fleksyjnym.
Osobna uwaga tyczy się używania w funkcjach stylizacyjnych czasowników. Czyni się to niezwykle rzadko, ponieważ kiedy nie wiemy, co znaczą, możemy nie zrozumieć całego zdania, por. „Robimy to tylko po to, by charf Afs […]” (a dlaczego nie charfować tak jak szafować?).
Zrozumienie treści będzie tym bardziej trudne, że znaczenia poszczególnych słów będą objaśniane w słowniczku na końcu książki zamiast pojawiać się w przypisach słownikowych u dołu strony, kiedy po raz pierwszy wystąpią w tekście głównym powieści. Przepraszam za ten nieco przewrotny komentarz, ale dodawanie polskich końcówek do egzotyzmów, jakimi są wyrazy z języków afrykańskich, przypomina mi nieco język Polonii, nazywany żartobliwie ponglish, por. „Drajwnij mojego kara na kornerze naszej strity”.
Poza wszystkim należy stwierdzić, iż normy ortograficzne zalecają pisownię małą literą deprecjonujących bądź lekceważących nazw członków narodowości lub ras, por. angol, negr, a więc i af(s).
Adam Wolański
Adam Wolański
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego