Skąd tyle wyrazów w słowniku?
Potrafię sobie wyobrazić, co robi kosiarkoładowacz albo koparkoładowarka, ale czym jest ładowarkozmywarka z pewuenowskiego WSO? Może ładuje akumulatory energią zmywającego? Skąd takie wyrazy biorą się w słownikach ortograficznych? Po wpisaniu ładowarkozmywarki w Google znajdują się tylko rymy, odmiany i inne wynalazki scrabblistów, a ani śladu desygnatu.
Może jakiś scrabblista sprytnie podrzucił kilka takich wyrazów redaktorom słownika, a oni je przyjęli z wdzięcznością, bo jako przykłady pisowni – nawet jeśli bez odniesienia do realiów tego świata – dobrze spełniają swoją funkcję. Są słowa w języku i w słowniku, o jakich się nie śniło filozofom.