Wartałoby to opublikować…

Wartałoby to opublikować…
1.07.2005
1.07.2005
W wypowiedziach moich znajomych słyszę na przykład takie zdania: „Ta książka wartała (była warta) więcej, niż za nią zapłaciłeś’’; „Wartałoby (warto by) się zainteresować tą sprawą’’. Czy słowa wartała, wartałoby są dopuszczalne w języku literackim? Czy może mają status potoczności? A może po prostu są błędne?
Formy te budzą wątpliwości poprawnościowe od dawna. Żeby odpowiedzieć na pytania, muszę wspomnieć, co w przeszłości pisano na poruszony temat. Nie obejdzie się bez chronologicznie ułożonej miniantologii cytatów.
W 1901 r. na łamach Poradnika Językowego Roman Zawiliński następująco odpowiadał na pytanie o wartałoby: „Język literacki zna tylko przymiotnik wart, warta, warto, a nie ma czasownika wartać. W języku ludowym jednak jest ten czasownik i ponieważ tłómaczy (sic!) rzecz prosto i jasno, nie można go wyrzucać. Kto jednak woli zwrot: wartoby było nic mu nie stoi na przeszkodzie, aby go używał’’.
W 1902 r. tamże: „Czasownik wartać jako pochodnik przymiotnika wart istnieje oddawna, choć go gramatyki ganiły. W poczuciu naszem lepiej brzmi wart jesteś niż wartasz, ale lud powszechnie tego czasownika używa’’.
W 1906 już jednak ten sam autor ganił Aleksandra Brücknera za użycie wartałoby zamiast byłoby warto.
Reasumując: wartać nie zostało zupełnie potępione, choć zaznaczono, że bywało ganione, ale też podkreślono, że jest to forma zrozumiała i mająca oparcie w gwarach.
W 1914 r. A. Danysz opublikował w Języku Polskim artykuł Odrębności słownikarskie kulturalnego języka polskiego w Wielkopolsce w stosunku do kulturalnego języka w Galicyi. Zauważa w nim – podkreślmy: w odniesieniu do „kulturalnego języka polskiego’’ – że: „Galicyjski czasownik wartać […] nieznany jest w Wielkopolsce; zamiast tego mówi się być wartym’’. To samo konstatuje Kazimierz Nitsch w swoim klasycznym artykule Odrębności słownikowe Poznania, Krakowa, Warszawy (również w Języku Polskim z 1914 r.): „wartać Kr. – być wartym P., W.’’.
U progu niepodległości było więc wiadome, że wartać jest charakterystyczne dla polszczyzny Krakowian i Małopolan, mieszkańców b. Galicji, podobnie jak borówki ‘(czarne) jagody’.
W tym samym duchu co „wczesny’’ Zawiliński i Danysz oraz Nitsch wypowiadał się po wojnie Witold Doroszewski. Wykazywał, że poprawniejsze od warto by byłoby warto by było. O wartałoby pisał zaś: „W świetle tych przykładów forma wartałoby byłaby nawet lepsza od warto by (oczywiście nie od warto by było), bo wartałoby to taka sama bezosobowa forma czasownika jak należałoby. Jednak wartać w znaczeniu ‘być wartym’ nie jest przyjęte w języku ogólnopolskim i uchodzi za prowincjonalizm, na który zresztą Warszawa bardziej jest wrażliwa niż Kraków’’ (O kulturę słowa. Poradnik językowy, t. I, wyd. 3, Warszawa 1970, s. 187–188).
Otóż to. A prowincjonalizm (= regionalizm) to nie błąd. Ponieważ jednak normę stanowiono w Warszawie, a tam wartać raziło, słowniki poprawnościowe formę tę dyskwalifikują:
1) S. Szober w Słowniku ortoepicznym (1937) opatruje czasownik wartać kwalifikatorami: prowinc. gw. (prowincjonalizm, gwarowy);
2) S. Słoński, w Słowniku polskich błędów językowych (1947) uznaje za błędne „wartałoby to zrobić’’, a zaleca: „warto by to zrobić’’;
3) i tak dalej, aż do najnowszych słowników poprawnościowych WN PWN.
Inne spojrzenie, silniej piętnujące, prezentuje Poradnik językowy. Podręcznik dla pracowników prasy, radia i telewizji M. Kniagininowej i W. Pisarka (wyd. 2, Kraków 1969): „Błędem bardzo rażącym nie tylko w piśmie, ale także w mowie potocznej jest używanie […] osobowych form gwarowego czasownika wartać […] Czasownik ten jest rażącym prowincjonalizmem’’. To potępienie wydaje mi się przesadne. Po pierwsze, dotychczas twierdzono, że wartać znane jest ludowi, ale nie jest wyłącznie gwarowe (jak, powiedzmy, wymowa copka ‘czapka’). Nawet Szober cytuje M. Kuncewiczową i J. Wiktora. A więc to nie „gwaryzm’’. Co do znaczenia słowa „prowincjonalizm’’: odzwierciedliły się tu przemiany sytuacji językowej w Polsce (PRL), gdzie prowincję wartościowano jednoznacznie negatywnie, a centrum było jedno, w Warszawie. I tak wyraz, który w 1914 r. był po prostu „prowincjonalizmem’’ w latach 60. był „rażącym prowincjonalizmem’’.
Nieskłonny do potępień, wydany w 1994 r. Słownik wyrazów kłopotliwych M. Bańki i M. Krajewskiej podaje, że form wartało, wartałoby można używać „jedynie żartem’’, czyli – jak rozumiem – asekurując się i dając do zrozumienia, że mówiący zdaje sobie sprawę z ich „nielegalności’’ (podobnie jak do niedawna w utrwalonym w podobny sposób ciągu „w tak zwanym międzyczasie’’).
Jaka jest współczesna sytuacja? Taka jak sto lat temu. Znam krakowskich profesorów niewiejskiego pochodzenia, którzy mówią wartać i wartałoby. Formy te odnajdziemy również w archiwach krakowskich i rzeszowskich gazet codziennych, mimo że korektorzy zapewne większość dostarczonych przez autorów „błędów’’ wychwycili i zlikwidowali. W jak najbardziej oficjalnej sytuacji, np. na posiedzeniach sejmowych komisji śledczych, używają ich małopolscy posłowie (Z. Wassermann, J. Rokita, S. Rydzoń). Przykładów można by przytoczyć oczywiście znacznie więcej.
Zdecydowanie czas na wnioski. Najwyższy czas, by w słownikach odzwierciedliły się ustalenia sprzed stu i osiemdziesięciu lat oraz faktyczna, a nie dekretowana rzeczywistość językowa, aby czasownik wartać opatrywany był kwalifikatorem „regionalny’’, a nie „niepoprawny’’.
Artur Czesak, IJP PAN, Kraków
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego