do Jasina czy Jasinia?
23.06.2005
23.06.2005
Mieszkańcy wsi Jasin (koło Swarzędza, Wlkp.) używają w piśmie i w mowie formy w Jasiniu mimo braku zmiękczenia w nazwie wsi (Jasin, nie Jasiń). Wręcz poprawiają, jeśli ktoś powie w Jasinie. Wydaje mi się, że należy uznać formę w Jasiniu za obowiązującą na co dzień. Co jednak zrobić z oficjalnymi pismami i wypowiedziami? Czy ta wieś kiedyś mogła nosić nazwę Jasiń?W nazwach miejscowych w przeszłości dochodziło do wymiany końcowego -n na -ń, np. dawne Czępino to dziś Czempiń (również niedaleko Poznania), a lokalnie takie oboczne formy mogą być używane do dziś. Podobne wahania znane są w odniesieniu do innych wielkopolskich nazw, takich jak np. Jarocin, Kostrzyn, Krzywiń, a także nazw z innych regionów, np. Będzin, Dobrzyń (nad Wisłą), Kwidzyn.
Nazwa wsi Jasin mogła zresztą powstać od staropolskiego wyrazu jasień ‘jesion’, co w wymowie gwarowej tamtego rejonu powinno brzmieć [jaśyń]. W pewnych wypadkach takie warianty nazw pojawiają się – jak można sądzić – w wyniku osobliwej wymowy gwarowej spotykanej w południowej Wielkopolsce. Polega ona na miękczeniu [n] przez poprzedzającą je samogłoskę [i], a nie następującą po spółgłosce, jak z reguły bywa. W ten sposób można objaśnić wahania Jarocin – Jarocinia, Krzywiń – Krzywin, ale innych już raczej nie, bo zjawisko to sięga najdalej do Śremu.
W języku potocznym w żadnym wypadku nie należy zwalczać lokalnej formy. Problem jedynie z komunikacją urzędową. W związku z tym, że u nas ustala się urzędowe formy nazw, a nawet postać ich dopełniacza (niekiedy też przymiotnika), należałoby je stosować w komunikacji urzędowej. Gdyby jednak ktoś i w komunikacji takiego typu użył formy lokalnej, zalecałbym tolerancję, bo przecież w najmniejszym stopniu nie może to utrudnić porozumienia.
Nazwa wsi Jasin mogła zresztą powstać od staropolskiego wyrazu jasień ‘jesion’, co w wymowie gwarowej tamtego rejonu powinno brzmieć [jaśyń]. W pewnych wypadkach takie warianty nazw pojawiają się – jak można sądzić – w wyniku osobliwej wymowy gwarowej spotykanej w południowej Wielkopolsce. Polega ona na miękczeniu [n] przez poprzedzającą je samogłoskę [i], a nie następującą po spółgłosce, jak z reguły bywa. W ten sposób można objaśnić wahania Jarocin – Jarocinia, Krzywiń – Krzywin, ale innych już raczej nie, bo zjawisko to sięga najdalej do Śremu.
W języku potocznym w żadnym wypadku nie należy zwalczać lokalnej formy. Problem jedynie z komunikacją urzędową. W związku z tym, że u nas ustala się urzędowe formy nazw, a nawet postać ich dopełniacza (niekiedy też przymiotnika), należałoby je stosować w komunikacji urzędowej. Gdyby jednak ktoś i w komunikacji takiego typu użył formy lokalnej, zalecałbym tolerancję, bo przecież w najmniejszym stopniu nie może to utrudnić porozumienia.
Jan Grzenia, Uniwersytet Śląski