na pole, czyli na dwór

na pole, czyli na dwór
16.05.2006
16.05.2006
Dlaczego krakowskie wyjść na pole ma status regionalizmu, a warszawskie wyjść na dwór – normy ogólnopolskiej? Dlaczego nie po równo albo wręcz odwrotnie? Tam, gdzie się wychodzi na pole – a czasem jest to i ze 200 km od Krakowa – wychodzenie na dwór nie jest alternatywą, tylko abstrakcją, a pewnie jeszcze bardziej było tak w czasach, kiedy hierarchizowano te formy. Czy ta nierówność jest nie do ruszenia? Czy na pole może jeszcze liczyć na nobilitację?
Pytanie może mieć aspekt polityczny, a na pewno dotyczy polityki językowej, ale spróbuję odpowiedzieć jako językoznawca.
Polski język ogólny w swoim rozwoju podlegał zwykle wpływowi jakiegoś centralnego ośrodka kulturalnego, ośrodka władzy, i dialektu jego okolic – najpierw wielkopolskiego, później małopolskiego, wreszcie mazowieckiego (warszawskiego).
Po pierwszej wojnie światowej problematyka regionalizmów językowych była dyskutowana, bo w jednym państwie znaleźli się Polacy mówiący w różny sposób i ukształtowani językowo w różnych warunkach. W 1914 r. Kazimierz Nitsch w klasycznym artykule Odrębności słownikowe Poznania, Krakowa, Warszawy konstatował:
na pole (wyjść), na polu (zimno) Kr[aków] – na dwór, na dworze P[oznań], W[arszawa], Lwów; i w Kr. dziś coraz częściej dwór, a archaiczne pole w wymienionych zwrotach ginie.

Tendencje ujednolicające i centralizacja państwa sprzyjają szerzeniu się form językowych właściwych centrum kulturalnemu (i politycznemu). Ponieważ takie tendencje były silne, na dwór nie było traktowane i opisywane jako regionalizm (bo też było bardzo rozpowszechnione), ale jako wariant standardowy.
„Mniejszościowość’’ i „regionalność’’ regionalizmów jest jednak faktem. Nie sądzę też, by gdzieś istniały zwarte obszary, gdzie wychodzenie na dwór jest „abstrakcją’’.
Idee regionalistyczne i decentralizacyjne są dość popularne, nie ma też (chyba) zorganizowanego przymusu wyzbywania się cech regionalnych właściwych „warstwom wykształconym’’. Za sukces uznałbym zatem przetrwanie regionalizmów językowych i to, że znalazły się one w słownikach, gdzie nie są potępiane. Innej nobilitacji się nie spodziewam.
Zadaniem leksykografii polskiej powinno być zebranie i opisanie regionalizmów, ich znaczeń i zasięgów geograficznych, aby ten, kto chce pogłębić swą wiedzę o języku i jego praktyczną znajomość, wiedział na przykład, o co w którym regionie poprosić, gdy chce tam kupić coś, co zna jako słodką bułkę, drożdżówkę, sznekę, placek albo kołacz.
Artur Czesak, IJP PAN, Kraków
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego