zwykłe w takich razach "przejście do obozu narodowego") z etykietką statecznego, zacnego jegomościa. Natomiast u mnie wszystko tu niemal wypada na odwrót. Moralnie, nic nie przemawia moim zdaniem za chrześcijanami i przeciw ateistom, tam więc, gdzie każdy był chrześcijaninem, jak w średniowieczu, miano to stosowało się do szlachetnych i podłych, świątobliwych i zbrodniarzy. Rzekłbym nawet, że jeżeli kogoś stać na to, żeby być ateistą, powinien nim być. Gombrowicz, jak już mówiłem, wydawał mi się w porównaniu ze mną rozsądniejszy i bardziej w zgodzie ze sobą, a teraz dodam, także uczciwszy. Bo moje ekstatycznie pobożne dzieciństwo przeminęłoby nie zostawiając trwalszych śladów, gdybym