Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?..."



Dzień stał już otworem, jasny. Ani śladu mgły. Motocykl szedł gładko po asfalcie. Zajechali na podwórze zakładu naprawczego. Z biura wyszedł szpakowaty mechanik. Przywitał się z dziennikarzem.
- Oliwa? Za godzinkę może pan go zabrać...
Zeszli na łąki. Szło im się raźno, niemal po harcersku. Ślepaki wypinały przeciw nim puszyste puklerze, pszczoły migały brzękiem pomarańczowym, widoczne i ciężkie od pyłków.
Dziennikarz bębnił rytmicznie o futerał aparatu fotograficznego. Hans spojrzał nań ukosem. "Dokąd on mnie prowadzi? Zapytać go wprost".
- Pan doktor... tu nie pierwszy raz... Czyżby zostało coś jeszcze do fotografowania?
- Trafił pan docent... ale mówiąc między
Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?..." <br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Dzień stał już otworem, jasny. Ani śladu mgły. Motocykl szedł gładko po asfalcie. Zajechali na podwórze zakładu naprawczego. Z biura wyszedł szpakowaty mechanik. Przywitał się z dziennikarzem. <br>- Oliwa? Za godzinkę może pan go zabrać... <br>Zeszli na łąki. Szło im się raźno, niemal po harcersku. Ślepaki wypinały przeciw nim puszyste puklerze, pszczoły migały brzękiem pomarańczowym, widoczne i ciężkie od pyłków. <br>Dziennikarz bębnił rytmicznie o futerał aparatu fotograficznego. Hans spojrzał nań ukosem. "Dokąd on mnie prowadzi? Zapytać go wprost". <br>- Pan doktor... tu nie pierwszy raz... Czyżby zostało coś jeszcze do fotografowania? <br>- Trafił pan docent... ale mówiąc między
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego