Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
mżawki kiziak rozżarzył się pod czajnikiem na dobre i teraz trzeba było tylko uważnie podkładać, łamiąc go na kawałki.
- Zimno!... Mokro!... - skarżył się Mariuszek. Przykucnął na tobołku i trząsł się. Deszcz zlepił jego kędzierzawe włosy. Wyglądał jak zziębnięty ptaszek, którego dopadł zły los w drodze do ciepłych krajów. Mrugał smutnymi ślepkami. Zmarkotniały do cna.
- Zaraz będzie wrzątek - powiedział Jurek. - Wstawaj... Pobiegamy...
- Nie chcę...
- Wstawaj, bo dam ci w ucho! Biegniemy... Rozgrzejesz się. Do biegu, gotowi... Hop!
Puścili się między koczującą gromadę, biegli klucząc, omijając siedzących, przeskakując kałuże, pryskając błotem spod stóp. Pęd ich porywał i niósł. Ścigali się zapamiętale, choć było
mżawki &lt;orig&gt;kiziak&lt;/&gt; rozżarzył się pod czajnikiem na dobre i teraz trzeba było tylko uważnie podkładać, łamiąc go na kawałki.<br>- Zimno!... Mokro!... - skarżył się Mariuszek. Przykucnął na tobołku i trząsł się. Deszcz zlepił jego kędzierzawe włosy. Wyglądał jak zziębnięty ptaszek, którego dopadł zły los w drodze do ciepłych krajów. Mrugał smutnymi ślepkami. Zmarkotniały do cna.<br>- Zaraz będzie wrzątek - powiedział Jurek. - Wstawaj... Pobiegamy...<br>- Nie chcę...<br>- Wstawaj, bo dam ci w ucho! Biegniemy... Rozgrzejesz się. Do biegu, gotowi... Hop!<br>Puścili się między koczującą gromadę, biegli klucząc, omijając siedzących, przeskakując kałuże, pryskając błotem spod stóp. Pęd ich porywał i niósł. Ścigali się zapamiętale, choć było
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego