swoimi.<br>SŁOWACKI odprowadzi go do drzwi, pozdrowi wzniesieniem dłoni, po czym<br> Tam naród głodny, wzrok swój piołunowy<br> śle na horyzont, gdzie już płoną lasy;<br> A ten ci... kałdun swój gronostajowy<br> syci różańcem wieprzowej kiełbasy;<br>MATKA podekscytowana Oh! Brawo, Julo!<br>SŁOWACKI wyciąga z portfelu kosmyk włosów MATKI<br> O matko moja, aniele śliczności...<br> dzięki za pukiel, w którym jaśmin wpięty<br> stajał ze szczęścia... (całuje gorąco kosmyk; widoczna<br>satysfakcja MATKI; czyta list MATKI, imitując jej głos)<br> "Julek... Juleczek... Julepek... Julipek...<br> już dawno nie pisał, a ja tak smutno<br> przepędzam karnawał..." (swoim głosem, przyciskając<br>pukiel włosów do serca) <page nr=185><br><br><br><br> Relikwio ze świętego mej matki warkocza,<br> Posiądź