Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
beat, sami nie wiemy, na co się skazaliśmy.



Wszystko to w chwiejbie, w nerwach, w bólu. Najgorsze, że z każdym obrotem owego diabelskiego ogona wiem coraz pewniej, że trzeba skapitulować. Jeszcze raz, jeszcze jeden raz, już tylko sześć splotów, już tylko pięć owinięć...
Gwałtowny przechył jachtu, ogon zaczyna wirować jak śmigło. Znowu jedenaście. Jesteśmy na remis.
Oczywiście, każde ryzyko ma taki czy inny sens. "Nord" żeglując bez foka dowlecze się do Kalifornii prędzej czy później. Dla mnie nie jest to ważne, ważne jest, by doszła tam mając moje stopy na pokładzie. Dosyć tego, koniec.
Zjeżdżam.
Śruby - chwila odpoczynku.
Saling - prawie jak
beat, sami nie wiemy, na co się skazaliśmy.<br><br>&lt;gap reason="sampling"&gt;<br><br>Wszystko to w chwiejbie, w nerwach, w bólu. Najgorsze, że z każdym obrotem owego diabelskiego ogona wiem coraz pewniej, że trzeba skapitulować. Jeszcze raz, jeszcze jeden raz, już tylko sześć splotów, już tylko pięć owinięć...<br> Gwałtowny przechył jachtu, ogon zaczyna wirować jak śmigło. Znowu jedenaście. Jesteśmy na remis.<br> Oczywiście, każde ryzyko ma taki czy inny sens. "Nord" żeglując bez foka dowlecze się do Kalifornii prędzej czy później. Dla mnie nie jest to ważne, ważne jest, by doszła tam mając moje stopy na pokładzie. Dosyć tego, koniec.<br> Zjeżdżam.<br> Śruby - chwila odpoczynku.<br> Saling - prawie jak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego