wargę od spodu. W rzeczy samej, była tam - co zebrani mogli sobie obejrzeć, jeśli tylko chcieli, z dość bliska, maleńka ranka, jeszcze krwawiąca, ze sterczącym z niej żądłem. Wokół już się zaczynał tworzyć lekki obrzęk.<br>- Jak dobrze pójdzie, spuchniesz jak balon - powiedziała ze współczuciem pani bibliotekarka. - Mam ci wyjąć to żądło?<br>- Y-y! - wyraził Gburek swój lęk.<br>- Trzeba wyjąć - doradzano wokół.<br>- Ja to zrobię - rzekł Konrad i podszedł do rywala. - Otwórz usta - nakazał. Biedny Gburek, któremu łzy lały się ciurkiem, z wahaniem otworzył paszczękę. Konrad wspiął się lekko na palce, chwycił Gburka mocno pod brodę, następnie ujął żądło w dwa paznokcie