innych.<br>Bogumił, choć tak łaknął dowodów przywiązania pani Barbary, czuł, że jej obecny ciągły niepokój o niego nie z miłości płynie, i coraz bardziej się martwił.<br>Pani Barbara zdawała się żywić urazę do niego i do Bylisi, i do wszystkich za to, że się krzątają, żyją mimo takiej w domu żałoby. Lecz jeżeli kto z domowników wspomniał z westchnieniem o Piotrusiu, wpadała w gniew, jakby nikt prócz niej nie miał prawa go opłakiwać ani nawet myśleć o nim i mówić. Bogumił rzekł raz do niej:<br>- Moje dziecko, czy ty myślisz, że i ja nie cierpię? Ale przecie śród takich ran upływa