to ten obraz przywieziony z Padwy tak promieniuje swoimi śniegami na dachach starych krakowskich kamienic, tak bieli i tak chłodzi widzialny świat, a nawet te stwory, co nocami pukają do okna. Tej nocy nie mogły się dostać do środka i zamarzły za oknem jak białe ptaki.<br> Wzdrygnął się, gdy podniósł żaluzje: jakby cała góra, pobliska Grappa, od kilku dni już w śniegu, zsunęła się z nieba i swoją gęstą czapą przykryła ogród. Nie widziało się ani góry, ani drzew, ani nawet boiska do gry w kule. Nie było niczego, na czym mógłby zatrzymać wzrok, więc albo oślepł od tej bieli, albo