Minęło sześć godzin - jeśli dotychczas nie wrócił, to znaczy, coś mu się stało. <br>- Boże, jakaż ja jestem głupia - krzyknęła nagle, załamując ręce - może to jeszcze nie dziewiąta, przecież się nie znam tak dobrze na słońcu! <br>Tam niedaleko na polu żytnim ujrzała kilkoro ludzi; posuwali się wolno naprzód, kłoniąc się ziemi żniwnym ruchem. <br>Henrysia popędziła ku żeńcom, nie czując zmęczenia. <br>- Czy... czy... przepraszam, która godzina? - zapytała, ledwie uchwyciwszy oddech. <br>- A będzie już, panienko, niedługo dziesiąta - powiedziała jedna z kobiet, spoglądając na niebo. <br>- A czy... nie przechodził tędy jeden pan w szarym ubraniu? <br>- Iść, to tam różni przechodzili drogą. Panienka się zgubiła? <br>- Nie