Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
przywykł do olch, a tu las iglasty i gałęzie sypiące żywicą. Bo Polak zjechał z drogi i zaczął slalomować między pniami. Aż dławiły ostrym zapachem rozjeżdżane paprocie. Teraz pod górkę. Jeszcze w bok. Polanka. Prawie że polana. Jak łeb Gargantui na kamedułę.
Polak zgasił motor. Ręką wskazał kępę sosen. Rozchylając kaliny i czarny bez, szli pod górę. Tuszy stanął. Tuż przed pniami. Coo? Polak ręką, jak w tańcu, wskaże Hansowi... Dopiero teraz Hans zobaczył szczeble drabiny z okrąglaków.
- Bitte... Wchodzi Hans, szczebel po szczeblu, trzymając się leśnych poręczy. Oczy w konarach sosen, wysokich, masztowych. Teraz już głowy ich w czubach puszystych
przywykł do olch, a tu las iglasty i gałęzie sypiące żywicą. Bo Polak zjechał z drogi i zaczął slalomować między pniami. Aż dławiły ostrym zapachem rozjeżdżane paprocie. Teraz pod górkę. Jeszcze w bok. Polanka. Prawie że polana. Jak łeb Gargantui na kamedułę. <br>Polak zgasił motor. Ręką wskazał kępę sosen. Rozchylając kaliny i czarny bez, szli pod górę. Tuszy stanął. Tuż przed pniami. Coo? Polak ręką, jak w tańcu, wskaże Hansowi... Dopiero teraz Hans zobaczył szczeble drabiny z okrąglaków. <br>- Bitte... Wchodzi Hans, szczebel po szczeblu, trzymając się leśnych poręczy. Oczy w konarach sosen, wysokich, masztowych. Teraz już głowy ich w czubach puszystych
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego