schować kazał dobrze. Do Fano i Claremont zlecił jechać, tamój wskazanym osobom pisania do rąk własnych oddać.<br>- Listy? Co w nich było?<br>- A mnie skąd to znać, panie złoty? Z czytaniem u mnie nie szybko, a to i zapieczętowane były listy pana Bonhartowym sygnetem.<br>- Ale do kogo listy były, pamiętasz? <br>- A jakżeby, pamiętam. Pan Bonhart z dziesięć razy powtarzać kazał, bym nie przepomniał. Dotarłem bez błądzenia, dokąd trzeba, komu trzeba pisania oddałem do własnych ich rąk. Owi chwalili mnie, żem łebski parob, a ów wielmożny pan kupiec nawet denara dał... <br>- Komu listy przekazałeś? Gadajże składniej!<br>- Pierwsze pisanie było do mistrza Esterhazy'ego, miecznika