Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Wieśniewicz. Przy telefonie. Mój widok od razu pozwolił mu rozmowę skończyć.
- O, jest! To już schodź. Teraz po ciebie podjeżdżamy. Po czym do mnie:
- Weźmiemy z sobą pewną osóbkę. Będzie weselej. Następnie:
- Długo mnie pan szukał?
- Nie. Wcale. Chciałem tylko kawy. On do kasjerki:
- Jedna kawa dla tego pana. Ja:
- Ach, nie. Ta osoba, do której pan dzwonił, czeka. - To niech czeka.
Wypiłem kawę duszkiem. Wróciliśmy do samochodu. Ja wyprzedzając Wieśniewicza. On - nie spiesząc się. Za to w samochodzie z miejsca rozwinął szybkość, od której zrobiło się zimno, z pasją ścinając zakręty, tak że aż gumy wydawały za każdym razem przeciągły
Wieśniewicz. Przy telefonie. Mój widok od razu pozwolił mu rozmowę skończyć.<br>- O, jest! To już schodź. Teraz po ciebie podjeżdżamy. Po czym do mnie:<br>- Weźmiemy z sobą pewną osóbkę. Będzie weselej. Następnie:<br>- Długo mnie pan szukał?<br>- Nie. Wcale. Chciałem tylko kawy. &lt;page nr=202&gt; On do kasjerki:<br>- Jedna kawa dla tego pana. Ja:<br>- Ach, nie. Ta osoba, do której pan dzwonił, czeka. - To niech czeka.<br>Wypiłem kawę duszkiem. Wróciliśmy do samochodu. Ja wyprzedzając Wieśniewicza. On - nie spiesząc się. Za to w samochodzie z miejsca rozwinął szybkość, od której zrobiło się zimno, z pasją ścinając zakręty, tak że aż gumy wydawały za każdym razem przeciągły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego