robić to, co się musi, nie widzieć jej. Nóżki unoszą się, nie chcą leżeć równo, mięśnie grzbietu już zesztywniały, nic się nie da zrobić, trzeba było bardziej się śpieszyć. Piszczy... co tak okropnie piszczy? Ona coś do mnie mówi - "Poczekaj, kochanie, pomóż mi" - jest spokojna, uśmiecha się ciepło, obracamy powoli Andrzejka na brzuch, mała koścista pupka uniesiona nienaturalnie, wypięta jakoś tak żałośnie - "Pomóż mi" - masujemy powoli, mocno, kręgosłup tuż nad miednica. To nie ma sensu, ale nie wolno <page nr=128> się przecież sprzeciwiać żywej bombie, kobiecie owiniętej dynamitem krzyku, w każdej chwili gotowej wypełnić histeria cały szpital. Powolne ruchy rak, w gorę i