jednak poddani rewizjom, i to co najmniej trzykrotnie. Dla Fahima Dasztiego był to niepodważalny dowód, iż któryś z najbliższych zauszników Massuda okazał się zdrajcą.<br>- Śmigłowiec wylądował w Chodża Bahauddin o świcie. Zaraz po przyjeździe do kwatery komendant zapytał, którzy dziennikarze czekają na niego najdłużej. Najdłużej, bo ponad dwa tygodnie, czekali Arabowie. Massud powiedział im, by przyszli w południe - wspominał Daszti, paląc papierosa za papierosem. - Mnie także Massud kazał przyjść, żebym sfilmował jego rozmowę z Arabami. W izbie obecni byli też Asim, który przyprowadzał dziennikarzy i organizował ich audiencje u Massuda, oraz nasz ambasador z Indii Massud Chalili, stary przyjaciel komendanta, który