Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 400-401
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1981
jak na taką liczbę ludzi.
W Soborzycach walę prosto na budynek szkoły. Wiem, że szkoła się przede mną nie otworzy, ale wierzę w nauczycieli. I rzeczywiście, dyrektor lokuje nas po kolegach, gościnność niesłychana, a nocą - długie rodaków rozmowy...
Nazajutrz dalej w deszczu, w zmordowaniu, ale już wszyscy wiedzą, że dojdą. Babina zgięta w pałąk, na plecach plastykowy worek, z którego prześwitują kamienie - niesie swoje grzechy na Jasną Górę. Nagle staje, podnosi kij i pokazuje: "O, ta saradela latoś marna...". Pięćdziesiąty raz na Pielgrzymce. Jubileusz.
Most nad Wartą i oberwanie chmury. Cały urok Jury Krakowsko-Częstochowskiej zmarnowany. I wzgórza, i źródła, i
jak na taką liczbę ludzi.<br>W Soborzycach walę prosto na budynek szkoły. Wiem, że szkoła się przede mną nie otworzy, ale wierzę w nauczycieli. I rzeczywiście, dyrektor lokuje nas po kolegach, gościnność niesłychana, a nocą - długie rodaków rozmowy...<br>Nazajutrz dalej w deszczu, w zmordowaniu, ale już wszyscy wiedzą, że dojdą. Babina zgięta w pałąk, na plecach plastykowy worek, z którego prześwitują kamienie - niesie swoje grzechy na Jasną Górę. Nagle staje, podnosi kij i pokazuje: "O, ta saradela &lt;orig&gt;latoś&lt;/&gt; marna...". Pięćdziesiąty raz na Pielgrzymce. Jubileusz.<br>Most nad Wartą i oberwanie chmury. Cały urok Jury Krakowsko-Częstochowskiej zmarnowany. I wzgórza, i źródła, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego