o bruk, lec tam na dole ze zmiażdżoną głową i strzaskaną piersią. A w chwilę później spadnie <orig>ban</>. Pociągnięty w dół liną, runie na dziedziniec, by spotkać się z Czarną Różą w chwilę po Doronie. Tak, jak mówiła wróżba.<br>Liść wyciągnął linę. Był już o trzy kroki od Penge Afry. Ban jęknął, opadł na kolana, spojrzał w twarz Liścia..<br>- Panie wielmożny, to nie ja... Wybacz... Daruj...<br>Doron już zamierzał się do ciosu. Penge Afra skulił się, zasłonił twarz ramionami.<br>Krzyki za drzwiami, tupot, pierwsze uderzenie w dębowe deski. Wrzask.<br>- To nie ja! Ja jestem...! - zaczął Penge Afra, a uniesiona <orig>karogga</> Liścia