Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
o bruk, lec tam na dole ze zmiażdżoną głową i strzaskaną piersią. A w chwilę później spadnie ban. Pociągnięty w dół liną, runie na dziedziniec, by spotkać się z Czarną Różą w chwilę po Doronie. Tak, jak mówiła wróżba.
Liść wyciągnął linę. Był już o trzy kroki od Penge Afry. Ban jęknął, opadł na kolana, spojrzał w twarz Liścia..
- Panie wielmożny, to nie ja... Wybacz... Daruj...
Doron już zamierzał się do ciosu. Penge Afra skulił się, zasłonił twarz ramionami.
Krzyki za drzwiami, tupot, pierwsze uderzenie w dębowe deski. Wrzask.
- To nie ja! Ja jestem...! - zaczął Penge Afra, a uniesiona karogga Liścia
o bruk, lec tam na dole ze zmiażdżoną głową i strzaskaną piersią. A w chwilę później spadnie &lt;orig&gt;ban&lt;/&gt;. Pociągnięty w dół liną, runie na dziedziniec, by spotkać się z Czarną Różą w chwilę po Doronie. Tak, jak mówiła wróżba.<br>Liść wyciągnął linę. Był już o trzy kroki od Penge Afry. Ban jęknął, opadł na kolana, spojrzał w twarz Liścia..<br>- Panie wielmożny, to nie ja... Wybacz... Daruj...<br>Doron już zamierzał się do ciosu. Penge Afra skulił się, zasłonił twarz ramionami.<br>Krzyki za drzwiami, tupot, pierwsze uderzenie w dębowe deski. Wrzask.<br>- To nie ja! Ja jestem...! - zaczął Penge Afra, a uniesiona &lt;orig&gt;karogga&lt;/&gt; Liścia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego