Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 6
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
do dolnej stacji. Niemożliwe, żeby gdzieś mnie pod drodze wyminął albo pobłądził. Sam wyjeżdżam na górę. Ani na starcie, ani na całej trasie Włodka nie widać, pomimo że zsuwam się żółwim tempem poza chorągiewkami określającymi tor jazdy. Na mecie spotykam Romka. Mam wielką ochotę pogadać o trasie.
- Co tam trasa! Biedny Włodziu!
- Dlaczego biedny? Co się stało?
- Prasło go i nieprzytomnego wzięli do szpitala.
- Jak to?
- Kiedy?
- Chyba za pierwszym zjazdem
- Gdzie? W Którym miejscu?
- A tam, wiesz, gdzie takie zalodzenie. Niedaleko od mety. A więc tam, gdzieśmy się, Włodku, rozstali... Długo nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać. Przecież
do dolnej stacji. Niemożliwe, żeby gdzieś mnie pod drodze wyminął albo pobłądził. Sam wyjeżdżam na górę. Ani na starcie, ani na całej trasie Włodka nie widać, pomimo że zsuwam się żółwim tempem poza chorągiewkami określającymi tor jazdy. Na mecie spotykam Romka. Mam wielką ochotę pogadać o trasie.<br>- Co tam trasa! Biedny Włodziu!<br>- Dlaczego biedny? Co się stało?<br>- &lt;orig&gt;Prasło&lt;/&gt; go i nieprzytomnego wzięli do szpitala.<br>- Jak to?<br>- Kiedy?<br>- Chyba za pierwszym zjazdem<br>- Gdzie? W Którym miejscu?<br>- A tam, wiesz, gdzie takie zalodzenie. Niedaleko od mety. A więc tam, gdzieśmy się, Włodku, rozstali... Długo nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać. Przecież
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego