Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
tak, jak powinno. Zatem nie zatrzymuję pana, życzę państwu wesołych świąt i do siego roku. Oby Bóg się nad nami zlitował. No, to chodź, Władek, czas na nas - lekko pchnął gapowatego ministranta.
Poszli po śniegu, jedwabistym i pulchnym. Ministrant z oczyma wzniesionymi ku niebu, ksiądz z bursą przyciśniętą do ciała. Biret przekrzywiony, u dołu sutanny podskakiwała bryłka śniegu zmieszanego z błotem. Jak umyślnie dławione, pobrzękiwały dzwonki. Przechodzący ludzie klękali, żegnali się gorliwie. Nad krzakami bzu i śnieguliczki przelatywały dorodne gile. Ich ślepka migotały zupełnie jak okruszynki żelazistej skały. Złapał się na tym, że on jeden nie ukląkł. Dlatego szybko skręcił w
tak, jak powinno. Zatem nie zatrzymuję pana, życzę państwu wesołych świąt i do siego roku. Oby Bóg się nad nami zlitował. No, to chodź, Władek, czas na nas - lekko pchnął gapowatego ministranta.<br>Poszli po śniegu, jedwabistym i pulchnym. Ministrant z oczyma wzniesionymi ku niebu, ksiądz z bursą przyciśniętą do ciała. Biret przekrzywiony, u dołu sutanny podskakiwała bryłka śniegu zmieszanego z błotem. Jak umyślnie dławione, pobrzękiwały dzwonki. Przechodzący ludzie klękali, żegnali się gorliwie. Nad krzakami bzu i śnieguliczki przelatywały dorodne gile. Ich ślepka migotały zupełnie jak okruszynki żelazistej skały. Złapał się na tym, że on jeden nie ukląkł. Dlatego szybko skręcił w
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego