i co, panie dyrektorze? - zapytała szczupła blondynka, wyzwalając się z ramion partnera i podchodząc do stolika, na którym półsiedział gruby człowiek o spoconej twarzy.<br>Właściciel wzruszył ramionami.<br>- Nie nada się? - lekko rzuciła blondynka.<br>- Pewno, że nie. Drygu nijakiego nie ma ani szyku. Żeby choć jaki przystojny był...<br>Zbliżył się tancerz.<br>Blondynka przyjrzała się uważnie jego mocno znoszonemu ubraniu, rzednącym włosom, koloru włoskiego orzecha, z lekka kędzierzawym i rozdzielonym na środku głowy, wąskim ustom i silnie rozwiniętej szczęce dolnej.<br>- A pan już gdzie tańczył?<br>- Nie. To jest, tańczyłem, ale prywatnie. Nawet mówili, że dobrze...<br>- Ale gdzie? - obojętnie zapytał właściciel restauracji. Kandydat na