Typ tekstu: Książka
Autor: Płoński Janusz, Rybiński Maciej
Tytuł: Góralskie tango
Rok: 1978
nie było, przynajmniej z przodu. Po minucie wystartował Gorczyca, po nim Piekarski, lecz zamiast jechać prosto szosą w stronę Zakopanego, po stu metrach skręcił w alejkę, w której już czekali chłopcy z serwisu fabrycznego i stała warszawa Kurawicza z zapalonymi światłami. Wyhamował gwałtownie i obaj z Sucheckim wyskoczyli z wozu. Błyskawicznie podrzucili przód wozu, pod który Kurawicz podstawił dwie drewniane kobyłki, mechanicy rzucili się pod samochód.

- Panie - odezwał się taksówkarz trzymający dodatkową lampę - z tego nic nie będzie. To na parę godzin roboty. Śrub tam różnych pełno, dojście do nich trudne, tak na łapu capu nie idzie.
- Pójdzie, niech się pan
nie było, przynajmniej z przodu. Po minucie wystartował Gorczyca, po nim Piekarski, lecz zamiast jechać prosto szosą w stronę Zakopanego, po stu metrach skręcił w alejkę, w której już czekali chłopcy z serwisu fabrycznego i stała warszawa Kurawicza z zapalonymi światłami. Wyhamował gwałtownie i obaj z Sucheckim wyskoczyli z wozu. Błyskawicznie podrzucili przód wozu, pod który Kurawicz podstawił dwie drewniane kobyłki, mechanicy rzucili się pod samochód.<br>&lt;page nr=102&gt;<br>- Panie - odezwał się taksówkarz trzymający dodatkową lampę - z tego nic nie będzie. To na parę godzin roboty. Śrub tam różnych pełno, dojście do nich trudne, tak na łapu capu nie idzie.<br>- Pójdzie, niech się pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego