pomieszczenia, bo trzeba było zaspokoić potrzeby lokalowe wszystkich, którzy z różnych przyczyn pozbawieni byli dachu nad głową. Pokoje, zwłaszcza te umeblowane, były nęcące i podania o przydzielenie ich rosły na biurku prezesa. Rozpatrywaliśmy je natychmiast, gdy tylko ktoś opuścił Krupniczą.<br>Przede wszystkim braliśmy pod uwagę osoby, które miały dzieci.<br>Jerzy Bober, mój szkolny kolega, jeszcze w gimnazjum piszący wiersze, w czasie wojny był dozorcą. Zajmował się pilnowaniem wozu z narzędziami i materiałami do naprawy ulicznych instalacji wodnych i kanalizacyjnych.<br>Później pracował w dziale księgowości pewnej niemieckiej firmy.<br>Przyjaźń nasza przetrwała okupację i kiedy Krakowski Oddział poszukiwał kierownika biura, namówiłem Jerzego, aby