uczono jedynie przez szacunek dla tradycji. Zaciągnął się po raz kolejny, czując, jak błyskawicznie wysycha mu w ustach, a w piersi rusza szybkobieżna winda, unosząc go w chmurę chorału:<br><br>(<gap>)<br><br>- Amen! Masz i pal, bracie...<br>- (<gap>) - zapytał, rozglądając się, i rozkaszlał spazmatycznie.<br>- Siądź mi przy boku prawym - gdzieś tuż obok odbełkotał basowo Bozia, a potem na powrót rozjęczały się dwie gitary, zagrzechotały pogięte talerze perkusji, zapulsował ten sam takt, tym razem nieco prędzej, a w ślad za nim ruszyły szeregami miejscowe słowa, z których rozumiał tylko powtarzające się "Babilon" i "ruski ketchup" w skocznej, bezsensownej albo i sensownej, pogoidalnej kombinacji. Już wiedział, że