szwagra, męczy się telefonista, nie mogący w żaden sposób uzyskać pożądanego połączenia. Nie pomaga ofiarne kręcenie korbką i miotanie niecenzuralnych słów w tubkę. Obserwuje to również kapitan z byłej armii carskiej i po chwili, nie może się powstrzymać od komentarza wyrażonego specyficzną polszczyzną:<br>- Ot, dawniej, bywało wyślesz kozaka z meldunkiem. Broda u niego ryża, a meldunek jest!<br> A oto, jak opowiadał Zimkowi inny kolega, również były carski kawalerzysta, o wybuchu rewolucji:<br>- Rano budzi mnie ordynans: "Panie poruczniku! Leworucja!" Ty wiesz, Zimek, ja tak zdenerwował się, że w mordę dał sukinsynowi. Do krwi."<br> Tego akurat poniosło, Ale, jak utrzymywał mój szwageir, kiedy