Typ tekstu: Książka
Autor: Stasiuk Andrzej
Tytuł: Opowieści galicyjskie
Rok: 1995
lesistym i bezludnym pejzażu ta nagość wygląda jak płatek zdartej skóry. W przyszłym roku, pierwszy raz po dwustu latach, wyrośnie tutaj trawa. Albo raczej pokrzywy - one najprędzej zjawiają się w miejscach porzuconych przez ludzi.
- Co tu było? - zapytał mnie mężczyzna. Miał plecak, w ręku mapę, a na szyi aparat fotograficzny.
- Cerkiew - odpowiedziałem
- I co się stało?
- Nic. Zabrali ją do muzeum.
- Całą?
- Całą, ale po kawałku.
Wszedł na udeptany placyk i rozejrzał się wokół, jakby szukał ścian i sklepienia. Potem wynalazł słoneczną plamę, obejmowała prezbiterium, i pstryknął prakticą.
- Szkoda - powiedział.
- Tak - odmruknąłem.
Wielekroć próbowałem siebie wyobrazić początek.
Giacomo Casanova dogorywał na
lesistym i bezludnym pejzażu ta nagość wygląda jak płatek zdartej skóry. W przyszłym roku, pierwszy raz po dwustu latach, wyrośnie tutaj trawa. Albo raczej pokrzywy - one najprędzej zjawiają się w miejscach porzuconych przez ludzi.<br>- Co tu było? - zapytał mnie mężczyzna. Miał plecak, w ręku mapę, a na szyi aparat fotograficzny.<br>- Cerkiew - odpowiedziałem<br>- I co się stało?<br>- Nic. Zabrali ją do muzeum.<br>- Całą?<br>- Całą, ale po kawałku.<br>Wszedł na udeptany placyk i rozejrzał się wokół, jakby szukał ścian i sklepienia. Potem wynalazł słoneczną plamę, obejmowała prezbiterium, i pstryknął &lt;orig&gt;prakticą&lt;/&gt;.<br>- Szkoda - powiedział.<br>- Tak - odmruknąłem. <br>Wielekroć próbowałem siebie wyobrazić początek.<br>Giacomo Casanova dogorywał na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego