z drzwi, chwytali kije, podnosili z ziemi kamienie.<br>Szli Krzemiennym i Wełnianym Traktem, wzdłuż domów <orig>joparzy</> i <orig>koleśników</>, przeciskali się zaułkami, bramami; hałaśliwie, bez opamiętania.<br>Gdyby tłum nikogo nie spotkał na swej drodze, pewnie opadłby jego żywioł, zagasł pęd. Wściekłość, co jak przegrzane mleko wykipiała z ludzi, opadłaby równie szybko. Ciżba rozproszyłaby się na grupki, ścigające pojedynczych grodowych. Tak by się zapewne stało, gdyby żołnierze czmychnęli do Gorczem. Ale oni, wypchnięci z placu pierwszym porywem, szybko doszli do siebie i zaczęli porządkować szyki.<br>I cięli wyciągające się ku nim ręce, wykrzykujące przekleństwa twarze, nie osłonięte żadną zbroją piersi. Choć sami umierali