Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
dwoje zaprowadziliśmy ją, a raczej zawlekliśmy do bramy. Stangret pomógł jej wejść do powozu. Dziewczyna podziękowała mi i szepnęła na patrząc na mnie, jak gdyby w przestrzeń:

- Piękny chłopiec...

Nie wiedziałem, czy to dotyczyło mnie, czy mi się po prostu przywidziało. Powóz odjechał. Dziewczyna nawet się nie obejrzała.

Dziwne - pomyślałem. - Co by to mogło znaczyć?

Aliosza oświadczył, że na niedzielę jedzie do Pliut.

- Kiedy przyjedziesz? Kaziczka na ciebie czeka... Może w poniedziałek?

Spojrzałem pytająco na ojca.

- Myślę, że możesz pojechać - rzekł ojciec. - Po co masz siedzieć w tym skwarze.

Ustaliliśmy, że przyjadę we wtorek, gdyż Aniuta musi mi przygotować bieliznę.

- Niech będzie
dwoje zaprowadziliśmy ją, a raczej zawlekliśmy do bramy. Stangret pomógł jej wejść do powozu. Dziewczyna podziękowała mi i szepnęła na patrząc na mnie, jak gdyby w przestrzeń:<br><br>- Piękny chłopiec...<br><br>Nie wiedziałem, czy to dotyczyło mnie, czy mi się po prostu przywidziało. Powóz odjechał. Dziewczyna nawet się nie obejrzała.<br><br>Dziwne - pomyślałem. - Co by to mogło znaczyć?<br><br>Aliosza oświadczył, że na niedzielę jedzie do Pliut.<br><br>- Kiedy przyjedziesz? Kaziczka na ciebie czeka... Może w poniedziałek?<br><br>Spojrzałem pytająco na ojca.<br><br>- Myślę, że możesz pojechać - rzekł ojciec. - Po co masz siedzieć w tym skwarze.<br><br>Ustaliliśmy, że przyjadę we wtorek, gdyż Aniuta musi mi przygotować bieliznę.<br><br>- Niech będzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego