prawie dotknął nim zadeptanej posadzki. Kościół wypełnił szloch, ludzie śpiewali, jakby serca chcieli wydrzeć, jęczeli, błagali, skomleli. O powrót Felakówny i młodego Sochy, i Zośki, i chłopaków pobranych na początku wojny, o znak od najbliższych, którzy zginęli w zawierusze wojny i kto wie, czy żyją. Widziano ich w obozach, w Dachau, w Oświęcimiu, w Majdanku. Modlono się też i za proboszcza, który wciąż w powiatowym więzieniu czekał na swoją sprawę, i za innych, o których wiedziano, że są dotąd w lesie. "Zmiłuj się, zmiłuj nad nami, Święty Boże, Święty mocny" - skomlały baby, wtórowali im basem mężowie, ich prośby wspierały chyba malowane