lat, tata zdecydował, że należy nauczyć ją konnej jazdy. Niezawodny pan Charłupski dostarczył gniadego kucyka, na którego położono kraciasty pled umocowany popręgiem i ojciec własnoręcznie posadził na niego małą.<br>- Nie garb się, siedź prosto, ściśnij konia kolankami, mocno, ile siły i - Józef - wio!<br>Józef chwycił kuca za cugle przy pysku, Danka chwyciła je ze swojej strony i kawalkada ruszyła drogą za ogrodem. Potem Józef przestał już prowadzić konika i Danka jeździła sama, najpierw stępa, a potem kłusa. Kiedy zdarzyło się, że spadła, ojciec mówił spokojnie:<br>- No, właź z powrotem - i podchodził, żeby ją podsadzić.<br>Jazda bez siodła trwała długo, aż dzieciak