jego - mroczną dla niej - semantykę.<br><br> Mój pierwszy dzień na Wita Stwosza - po jedenastu latach, w tym dziewięciu, gdy w ogóle Mileny nie widziałem. Mieszkam z nią; Kuba, tego święta opisać nie potrafię. Nie wiem, może to było coś takiego jak dla ludzi wyzwolenie, koniec wojny, dla Romka - dzień, w którym Danka przyjechała do Warszawy. Ale, stary, na marginesie było jeszcze coś, co ostrzej widzę z perspektywy, prosta ulga wypoczynku, bo choć z Ewą dobrze mi się pracowało, ta firma to jednak był kierat, ciągłe naginanie natury do sprzecznego z nią wysiłku, chociażby do codziennego wstawania o siódmej. W sobotę Ewka wypłaciła