mimo że było już zimno i spadł pierwszy śnieg. Dziedzic uważał, że żonie aresztowanego żołnierza i kierownika krochmalni należy się od niego choć tyle. Pozwolił również siostrom zmarłej zostać nadal w oficynie. One jednak wolały wyprowadzić się na wieś. Marta przypuszczała, że ich decyzja wiązała się z nocnymi odwiedzinami partyzanta, Danka, syna młodszej z sióstr Wadkowskiej. Teraz, gdy nikomu nie były już potrzebne, wybrały neutralny grunt, aby dalej od dworu, od kogoś, kto pilnie baczył i donosił. Po Wadkowskiej zostało nieco biżuterii, a pan Borowski wypłacił siostrom ordynarię krochmalnika w naturze, to jest wydał mąkę, kaszę, ziemniaki oraz kilka metrów materiału