nadarzała się okazja na sceniczny debiut. Ale do "Grejpruta" nikt się nie kwapił. - Janek był straszliwie zdeterminowany, wszystko stawiał na jedną kartę. Przekonał Pawła Miśkiewicza, ówczesnego dyrektora Teatru Polskiego, że ma pomysł na wystawienie. Swą wiarą zaraził współpracowników, pracowali z nim za darmo, po godzinach - mówi Joanna Biernacka z EuroDramy.<br><br>Debiutanckie przedstawienie wprawiło publiczność w konsternację. W finale, na opustoszałej scenie, z dźwiękiem watykańskich dzwonów obwieszczających śmierć "starca z gór", pojawiało się dwoje starych ludzi. Białymi głosami śpiewali "Jezu Chryste, Panie miły cierpliwy, Baranku bardzo cierpliwy...". Przywiezieni przez Klatę spod Biłgoraja naturszczycy zadziałali jak brzytwa tnąca oko. Spektakl ewidentnie kulał, ale