otropili, obrzuciwszy knieję? Poczekajcie, ja wam wytnę numer. Przerwę się, wyjadę z waszej obierzy tak gracko, z takim rozmachem, że diabła zjecie, nim znowu odszukacie mój trop. Bo przyjdzie wam tego tropu szukać pod Wrocławiem.<br>Ptak w powietrzu, ryba w wodzie...<br>Pociągnął siwka w stronę wiodącej ku Odrze wyjeżdżonej drogi. Dla pewności nie szedł jednak drogą, lecz trzymał się łozy i wierzbiny. Droga wszak, jak sądził, wytyczała kierunek ku przystani rzecznej. Sądził dobrze.<br>Już z oddalenia usłyszał podniesione głosy ludzi na przystani, zaperzone, nie wiadomo, w kłótni czy w zapale targów i handlowych negocjacji. Z łatwością dało się jednak poznać język, w