Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
pożegnanie. Przyjdź. Będą wszyscy, to już moje ostatnie chwile tutaj. Żal... - westchnął przeciągle.
- A czego żałujesz?
- No wiesz, mimo wszystko człowiek się przyzwyczaja. Setki razy mówiłem sobie, żeby jak najszybciej wypierdalać z tego miasta. A jak się w końcu udało, to człowieka coś ściska w dołku... No to jak, przyjdziesz?
- Dobra, będę.
- To do wieczora! - pożegnał go Sychelski i chwyciwszy pudło, poczłapał w stronę przystanku.
Zygmunt miał już wejść do kamienicy, gdy tknięty niepokojem, odwrócił się i rozejrzał po oknach. Coś mu nie pasowało. Wyczuwał wywalony demonstracyjnie jęzor bezruchu. Coś wisiało w powietrzu, a raczej w przezroczystej bani ciszy, co chwila rozbijanej
pożegnanie. Przyjdź. Będą wszyscy, to już moje ostatnie chwile tutaj. Żal... - westchnął przeciągle.<br>- A czego żałujesz? <br>- No wiesz, mimo wszystko człowiek się przyzwyczaja. Setki razy mówiłem sobie, żeby jak najszybciej wypierdalać z tego miasta. A jak się w końcu udało, to człowieka coś ściska w dołku... No to jak, przyjdziesz?<br>- Dobra, będę.<br>- To do wieczora! - pożegnał go Sychelski i chwyciwszy pudło, poczłapał w stronę przystanku.<br>Zygmunt miał już wejść do kamienicy, gdy tknięty niepokojem, odwrócił się i rozejrzał po oknach. Coś mu nie pasowało. Wyczuwał wywalony demonstracyjnie jęzor bezruchu. Coś wisiało w powietrzu, a raczej w przezroczystej bani ciszy, co chwila rozbijanej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego