prościutkie, świeżutkie, wyścigowe nogi, słowo daję! Ale wiesz co? Z takimi chorymi nogami ludzie też muszą jakoś żyć. No, powiedz sam, czy nie muszą?" Pogadałem z nim - już mnie nie przedrzeźniał. Nazajutrz znów spotykam go na Piekarskiej, bo to na Piekarskiej było: on tam mieszkał. Czapkę, widzę, zdejmuje i nieśmiało: "Dzień dobry, panie Olejniczak". Już się dowiedział, bystry chłopak. "Dzień dobry, jak się masz, Pawełku?" "Nie, ja jestem Staszek. " "Wybacz nie poznałem się, a to rzeczywiście lepsze imię"... Takeśmy się zetknęli. Wkrótce i ja się o nim dowiedziałem: kucharki jednej syn, nieślubny. Matka na służbie, sam się chowa. Spotykaliśmy się od czasu