mi manicurzystka, nie fryzjer - mruknął markiz, którego łysinę <br>przyozdabiały niezbyt gęste piórka.<br> - Myślałem o sobie, chciałbym się ostrzyc.<br> - Za dychę ostrzyże cię pielęgniarz, pan Władzio - odezwał się<br>Piotr.<br> - Zgłoś się do niego pod wieczór...<br> Masz rację, obrosłeś jak anachoreta - spojrzał na mnie.<br> - Albo jak... wild boar!<br> Wiesz, co to znaczy?<br> - Dzik...<br> - Odyniec.<br> Można by postawić twój łeb jako ozdobę na świąteczny stół -<br>uśmiechnął się Piotr z właściwą sobie delikatnością.<br> - Może i dobrze, że skończyło się średniowiecze? - powiedziałem<br>szczypiąc swoją kosmatą brodę.<br> - Nie bądź naiwny - westchnął markiz.<br> - Możesz pozwalać sobie na wszystko, tylko proszę cię, nie rób<br>tego, co nie przystoi, nie