południe, a Rus na wschód. <br>Trudna to była gonitwa. Jeleń zapuścił się w grzęzawiska, przez które koń Lechowy brnął z wielkim trudem, zapadając po kolana, a czasem aż po brzuch w lepkie błoto. <br>Niedźwiedź zaszył się w kolczastą gęstwinę malin i jeżyn, o które Rusowy koń boleśnie podrapał sobie boki. <br>Dzik popędził w stronę jarów i rozpadlin, przed którymi Czechowy rumak zatrzymał się chrapiąc ze strachu. <br>Ale trzej bracia nie zważali na przeszkody. Popędzali swoje konie, bo koniecznie chcieli dopaść upatrzonej zwierzyny. Jak długo trwała ta gonitwa, nie wiem, bo nie było przy tym wypadku ani mnie, ani mego dziadka, ani