marszałku.<br>- W miejscu, rozejść się! Usiedli na czarnych pieńkach. Bocian przetrząsnął kieszenie, znalazł niedopałek junaka. Zapalił ze znawstwem, puszczając przed siebie bąbel dymu.<br>- Teraz rozwiązywać wojsko, kiedy mamy i mundury, i sztandar <br>- rzekł z goryczą Kajaki.<br>- Co się mądrzysz? - warknął osowiały jakoś Kaziuk. - Bez Łapy i tak nie byłoby zabawy.<br>- Ech, życie, jedry wasze pałki. Łapa ponownie otworzył swoją torbę, groźną i bojową. Wyciągnął garść papierosów, rozdał je między chłopców.<br>- Na, palcie. Żebyście źle nie wspominali.<br>Zaczęli kurzyć, krztusząc się i kasłając. Pierwszy Kajaki jakoś dziwnie posmutniał, zbladł i ułożył się troskliwie wśród wysokiej jak żyto trawy.<br>- Wzięło cię? - spytał życzliwie