tej smykałki po Ewelinie, która od pierwszej chwili była jak przyrośnięta do siodła. No, ale to nie była jej córka, tylko Jasia, a on w ogóle nie jeździł konno. Pamiętała, że kiedy ojciec wsadził go na kucyka, Jasio rozpłakał się... Ale to było tak dawno, oni wszyscy nie żyją, a Ewelina korzystając z tego, że Walczak wypożyczył jej wspaniałomyślnie bratanicę, jedzie na cudzym koniu do pałacu, w którym nie wiadomo kto rezyduje. Ostatnio był tam dom dziecka. Okazało się, że teraz jest to jakiś ośrodek rządowy i osoby nieupoważnione nie mają prawa wstępu na teren pałacu ani parku. <br>- Proszę pana, chciałam