Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
żeś większy od tego autora dwudziestu kilku mądrych książek, który obok niej siedzi. Tfu, co za ohydne, megalomańskie mordy. Proszę mi wybaczyć, pani Mario, ale nie mogę już na nich patrzeć. Żegnam.
Był bardzo wzburzony. Pożegnał się tylko z Olafową i odszedł. Dziadzia wycedził z fajeczką w ustach:
- Atak neurastenii.
- Gdzie tam neurastenii, facet bawi się w rózgę społeczną. Znalazł się Skarga, psiakrew - idiota, trzeba było mu po pysku dać.
- Ależ, panie Zygmuncie, dlaczego zaraz tak ostro, podenerwowany był.
Olaf począł bronić Klimka:
- Moi drodzy, swoją drogą dużo słuszności było w tym - smarkaczowskim może nieco - wybuchu. Wasza nonszalancja jest rzeczywiście czasem przykra
żeś większy od tego autora dwudziestu kilku mądrych książek, który obok niej siedzi. Tfu, co za ohydne, megalomańskie mordy. Proszę mi wybaczyć, pani Mario, ale nie mogę już na nich patrzeć. Żegnam.<br>Był bardzo wzburzony. Pożegnał się tylko z Olafową i odszedł. Dziadzia wycedził z fajeczką w ustach:<br>- Atak neurastenii.<br>- Gdzie tam neurastenii, facet bawi się w rózgę społeczną. Znalazł się Skarga, psiakrew - idiota, trzeba było mu po pysku dać.<br>- Ależ, panie Zygmuncie, dlaczego zaraz tak ostro, podenerwowany był.<br>Olaf począł bronić Klimka:<br>- Moi drodzy, swoją drogą dużo słuszności było w tym - smarkaczowskim może nieco - wybuchu. Wasza nonszalancja jest rzeczywiście czasem przykra
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego