mogła dać mocnego oparcia. Uderzana potężną siłą, <br>rozedrgana, była równie niepewna, jak chwiejna fala wzburzonego <br>morza. Tkwił na rozstawionych nogach, usiłując utrzymać <br>się w równowadze i powstrzymać ogarniający go <br>zawrót głowy.<br><br>Nie uciekał, bo przed kataklizmem nie było ucieczki. Powietrze <br>wypełniały osobliwe dźwięki, głębokie westchnienia, <br>nagłe jęki i poszumy wiatru. Gdzieś w dali narastał <br>przeciągły, gromowy łoskot. Nie dostrzegał nigdzie <br>ludzi, zrozumiał, że ostrzeżeni wcześniej, ratowali <br>się ucieczką. Ale gdzie można było uchodzić przed <br>katastrofą, która ogarniała całą, zdawało <br>się, ziemię?<br><br>Kątem oka złowił jakiś ruch, odwrócił się <br>gwałtownie i zdążył zobaczyć, jak smukła <br>wieża z wieloramiennym wirującym krzyżem u szczytu